Nigdy nie zdążyłam powiedzieć mamie, że jestem w ciąży – historia o rodzinnych tajemnicach i podziale oszczędności

– Mamo, dlaczego nie możemy po prostu być razem? – wykrztusiłam przez łzy, patrząc na nią, jak siedzi przy kuchennym stole, z dłońmi splecionymi na starej, poplamionej ceracie. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy i czegoś jeszcze – czegoś ciężkiego, co wisiało między nami od pogrzebu taty.

Moja mama, Danuta, spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Miała podkrążone oczy i włosy spięte w niedbały kok. Od śmierci taty minęły trzy miesiące, a ja wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do ciszy w domu. Brat, Tomek, zamknął się w sobie. Ja próbowałam być silna dla wszystkich, ale w środku czułam się jak rozbita filiżanka – posklejana na zewnątrz, a w środku pełna pęknięć.

– Musimy porozmawiać – powiedziała mama cicho, niemal szeptem. – Chcę wam coś powiedzieć…

Wiedziałam, że to będzie ważna rozmowa. Tomek wszedł do kuchni bez słowa, usiadł naprzeciwko mnie i spuścił wzrok. Mama wyciągnęła z szuflady kopertę. Jej dłonie drżały.

– To są moje oszczędności – zaczęła. – Wszystko, co udało mi się odłożyć przez te lata. Chcę, żebyście wiedzieli… podzielę je równo między was.

Zamarłam. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli naraz. Przez chwilę miałam ochotę krzyknąć: „Mamo, ja jestem w ciąży! Potrzebuję tych pieniędzy bardziej niż Tomek!” Ale nie mogłam. Nie teraz. Nie po tym wszystkim.

Tomek podniósł głowę i spojrzał na mamę z niedowierzaniem.

– Mamo, przecież jeszcze żyjesz! Po co o tym teraz mówić?

Mama uśmiechnęła się smutno.

– Życie jest nieprzewidywalne. Po śmierci taty zrozumiałam, że trzeba być przygotowanym na wszystko. Nie chcę, żebyście się kłócili o pieniądze, kiedy mnie zabraknie.

Poczułam gulę w gardle. Chciałam jej powiedzieć o dziecku. O tym, że boję się przyszłości bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ale nie potrafiłam. Bałam się jej reakcji. Bałam się tego, że może uznać mnie za nieodpowiedzialną. Przecież zawsze byłam tą „rozsądną”.

Tomek wstał gwałtownie.

– Ja nie chcę żadnych pieniędzy! – rzucił i wybiegł z kuchni trzaskając drzwiami.

Mama westchnęła ciężko i spojrzała na mnie.

– On zawsze był taki porywczy…

Siedziałyśmy w ciszy przez długą chwilę. W końcu mama odezwała się znowu:

– Ty też jesteś przeciwna?

Pokręciłam głową.

– Nie wiem… Po prostu… to wszystko jest takie trudne.

Chciałam jej powiedzieć prawdę. Naprawdę chciałam. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

Następnego dnia Tomek wrócił późno wieczorem. Był pijany. Mama płakała całą noc. Ja leżałam w łóżku i głaskałam się po brzuchu, wyobrażając sobie małe serduszko bijące pod moją skórą.

W szkole wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem. Nauczycielka matematyki zapytała, czy wszystko u mnie w porządku. Skłamałam, że tak.

Tomek zaczął coraz częściej znikać z domu. Mama zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Czułam się samotna jak nigdy dotąd.

Któregoś dnia wróciłam ze szkoły wcześniej niż zwykle i usłyszałam rozmowę mamy przez telefon:

– Nie wiem już, co robić… Ona jest taka zamknięta w sobie… A Tomek? Boję się o niego…

Nie chciałam podsłuchiwać, ale nie mogłam się ruszyć z miejsca.

– Może powinnam im powiedzieć prawdę o ojcu… Może wtedy wszystko by się ułożyło…

Zamarłam. Jaka prawda?

Wieczorem zebrałam się na odwagę i zapytałam mamę wprost:

– Mamo, co chciałaś nam powiedzieć o tacie?

Spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.

– Twój tata… nie był taki idealny, jak myślałaś. Miał długi. Duże długi. Przez lata spłacałam je sama, żebyście niczego nie zauważyli.

Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.

– Dlatego tak ciężko pracowałaś? Dlatego nigdy nie mieliśmy wakacji?

Mama skinęła głową.

– Chciałam wam oszczędzić zmartwień…

Łzy napłynęły mi do oczu.

– Przepraszam, mamo…

Objęłyśmy się mocno. Po raz pierwszy od dawna poczułam jej ciepło.

Minęły tygodnie. Tomek wrócił do domu po jednej z nocnych eskapad pobity i zapłakany.

– Przepraszam… – wyszeptał mamie do ucha. – Nie radzę sobie bez taty…

Mama przytuliła go mocno i płakali razem długo.

W końcu zebrałam się na odwagę i powiedziałam mamie prawdę:

– Mamo… jestem w ciąży.

Zamarła na chwilę, a potem objęła mnie mocno.

– Kochanie… dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?

– Bałam się…

Mama pocałowała mnie w czoło.

– Już nigdy nie bój się mówić mi prawdy.

Wtedy zrozumiałam, że rodzina to nie tylko wspólne dzielenie radości, ale też wspólne przechodzenie przez najtrudniejsze chwile.

Dziś często zastanawiam się: ile rzeczy moglibyśmy sobie powiedzieć wcześniej? Ile łez można by uniknąć? Czy naprawdę trzeba czekać na tragedię, żeby zacząć mówić prawdę? Może ktoś z was zna odpowiedź…