„Jeśli jeszcze raz obrazisz moją żonę, nie będziesz tu mile widziana” – historia rodzinna, która rozdziera serce

– Jeśli jeszcze raz obrazisz moją żonę, nie będziesz tu mile widziana! – wykrzyczałem, czując jak głos drży mi ze złości i bezsilności. W salonie zapadła cisza, którą przerywało tylko ciche pochlipywanie Ani. Moja matka patrzyła na mnie z niedowierzaniem, jakby nie mogła uwierzyć, że jej własny syn właśnie postawił jej granicę.

Nie tak miało być. Kiedy mama zaproponowała, żebyśmy zamieszkali razem po tym, jak tata zmarł, wydawało się to rozsądne. Mieszkanie po dziadkach stało puste, a my z Anią ledwo wiązaliśmy koniec z końcem w wynajmowanej kawalerce na Pradze. Mama przekonywała: „Będzie wam łatwiej. Ja nie chcę być sama. Pomogę wam przy dziecku, a wy mi przy zakupach i lekarzach”. Ania była sceptyczna, ale ja ją przekonałem. Przecież to tylko na chwilę, dopóki nie odłożymy na własne.

Pierwsze tygodnie były nawet znośne. Mama gotowała obiady, Ania wracała zmęczona z pracy, a ja próbowałem pogodzić etat w magazynie z wieczorowymi studiami. Ale szybko zaczęły się drobne spięcia. Mama komentowała, że Ania za mało czasu spędza z dzieckiem. Że nie umie gotować rosołu tak jak ona. Że powinna inaczej wychowywać Olka.

Pewnego wieczoru usłyszałem przez drzwi kuchni:
– Wiesz, Olekku, twoja mama to taka trochę leniwa jest. Ja w jej wieku już miałam dwójkę dzieci i dom na głowie.
Olek miał wtedy cztery lata. Przyszedł do Ani i powtórzył jej te słowa. Ania zamknęła się w łazience i płakała przez godzinę.

Próbowałem rozmawiać z mamą:
– Mamo, proszę cię, nie mów takich rzeczy przy Olku.
– Ja tylko mówię prawdę! – odparła urażona. – Ty zawsze byłeś taki miękki przy kobietach.

Zaczęliśmy się coraz częściej kłócić. Ania zamykała się w sobie, coraz rzadziej się uśmiechała. Ja czułem się rozdarty – matka mnie wychowała sama po rozwodzie, poświęciła dla mnie wszystko. Ale Ania była moją żoną, matką mojego dziecka. Czułem się jak zdrajca, cokolwiek bym zrobił.

Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy i zobaczyłem, jak mama przeszukuje rzeczy Ani w naszej sypialni.
– Co ty robisz?!
– Szukam rachunków za prąd! Przecież ona nigdy niczego nie płaci!
To nie była prawda – Ania przelewała swoją część co miesiąc. Ale mama miała już swoją wersję wydarzeń.

Wieczorem usiedliśmy razem przy stole. Ania była blada, mama spięta.
– Mamo – zacząłem spokojnie – musimy ustalić zasady. Nie możesz wchodzić do naszej sypialni bez pytania.
– To mój dom! – wybuchła. – Gdyby nie ja, mieszkalibyście pod mostem!
Ania wstała i wyszła bez słowa.

Wtedy pierwszy raz poczułem prawdziwą złość na matkę. Ale nie miałem odwagi powiedzieć tego głośno. Zamiast tego zacząłem unikać rozmów, wychodziłem z domu coraz wcześniej i wracałem coraz później.

Któregoś dnia Ania powiedziała cicho:
– Albo ona się wyprowadzi, albo ja.
Zamarłem. Przecież nie mogłem wyrzucić matki na bruk. Ale nie mogłem też stracić Ani.

Przez kilka dni chodziłem jak cień. W pracy byłem rozkojarzony, w domu panowała lodowata atmosfera. Olek zaczął moczyć się w nocy ze stresu.

W końcu nadszedł ten wieczór. Mama znów zaczęła komentować:
– Twoja żona nawet nie potrafi dobrze posprzątać łazienki! Wstyd!
Wtedy nie wytrzymałem:
– Jeśli jeszcze raz obrazisz moją żonę, nie będziesz tu mile widziana!

Mama wybiegła z płaczem do swojego pokoju. Ania patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami – pierwszy raz od miesięcy zobaczyłem w nich cień nadziei.

Następnego dnia mama spakowała walizkę i pojechała do siostry do Radomia. Przez kilka tygodni nie odbierała ode mnie telefonu. Ania zaczęła powoli wracać do siebie – znów śmiała się z Olkiem przy śniadaniu, znów zaczęliśmy rozmawiać o przyszłości.

Ale ja czułem pustkę i winę. Czy miałem prawo postawić matce granicę? Czy mogłem wymagać od niej zmiany po tylu latach samotności? Czy bycie dobrym mężem oznacza bycie złym synem?

Czasem patrzę na zdjęcie mamy sprzed lat i zastanawiam się: czy naprawdę musieliśmy się aż tak zranić? Czy rodzina zawsze musi wybierać między sobą nawzajem?

Może ktoś z was też musiał kiedyś wybrać między bliskimi? Jak poradziliście sobie z takim bólem? Czy można pogodzić lojalność wobec rodziny z miłością do własnej żony?