Mój mąż nie chce pomóc mojej mamie, bo kiedyś wyrzuciła go z domu. Teraz wszystko się wali…

– Nie licz na mnie, Anka. Nie po tym wszystkim – głos Pawła był twardy jak nigdy. Stał w kuchni, oparty o blat, z zaciśniętymi pięściami. Patrzyłam na niego i czułam, jak serce ściska mi się z bezsilności.

– Ale ona jest twoją teściową. Moja mama! – próbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to nie ma sensu. – Potrzebuje pomocy. Sama nie da rady po tym udarze…

Paweł spojrzał na mnie zimno. – A pamiętasz, jak mnie potraktowała? Jak wyrzuciła mnie z domu, kiedy byłem studentem i nie miałem gdzie spać? Zapomniałaś?

Nie zapomniałam. To był tamten wieczór, kiedy Paweł – wtedy jeszcze mój chłopak – przyszedł do nas po kłótni ze współlokatorem. Było późno, padał deszcz. Mama otworzyła drzwi i zanim zdążył coś powiedzieć, usłyszał tylko: „Nie będziesz się tu szwendał! Nie chcę cię w moim domu!”

Wtedy nie rozumiałam jej reakcji. Była zmęczona, tata właśnie odszedł, a ja byłam jej jedyną podporą. Ale Paweł? On miał tylko mnie. Spał wtedy na dworcu przez dwie noce, zanim znalazł tani pokój u starszej pani na Pradze.

Od tamtej pory ich relacje były chłodne. Mama nie chciała go widzieć na świętach, on unikał rodzinnych spotkań. Kiedy się pobraliśmy, przyszedł tylko na ślub cywilny – w kościele już go nie było.

Teraz minęło dziesięć lat. Paweł jest inżynierem w dużej fabryce na Żeraniu. Ja pracuję w szkole jako nauczycielka polskiego. Mamy dwójkę dzieci: Zosię i Michała. Mama mieszka sama w bloku na Bródnie. Po udarze ledwo chodzi, potrzebuje codziennej pomocy.

– Nie mogę sama wszystkiego ogarnąć – powiedziałam cicho. – Praca, dzieci, dom…

– To poproś siostrę – rzucił Paweł.

– Wiesz dobrze, że Kasia mieszka w Gdańsku i ma własne życie! – wybuchłam.

Paweł milczał przez chwilę, potem odwrócił się do okna. – Przepraszam, Anka. Ale nie potrafię jej wybaczyć. Nie po tym wszystkim.

Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w łazience. Łzy same napływały mi do oczu. Z jednej strony rozumiałam Pawła – mama naprawdę go skrzywdziła. Z drugiej… była moją matką. Czy mogłam ją zostawić samą?

Następnego dnia poszłam do mamy po pracy.

– Paweł nie przyjdzie? – zapytała od razu, gdy weszłam.

– Mamo… On ciągle pamięta tamten wieczór.

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – A ty? Ty też mi nigdy nie wybaczyłaś? Przecież to był trudny czas! Twój ojciec nas zostawił, nie miałam siły na nic…

Usiadłam obok niej na kanapie. – Wiem, mamo. Ale Paweł wtedy naprawdę nie miał gdzie pójść.

– Myślisz, że nie żałuję? – jej głos zadrżał. – Ale on nawet nie chce ze mną rozmawiać! Nawet teraz…

Poczułam się jak dziecko rozdarte między dwiema stronami konfliktu, którego nie potrafię rozwiązać.

Przez kolejne tygodnie próbowałam wszystko pogodzić sama: praca do późna, dzieci do szkoły i przedszkola, zakupy dla mamy, sprzątanie u niej i u nas… Zaczęłam mieć migreny, byłam rozdrażniona i zmęczona.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno z pracy i zobaczył mnie płaczącą przy stole.

– Anka… Co się dzieje?

– Nie daję rady – wyszeptałam. – Potrzebuję cię.

Po raz pierwszy od lat zobaczyłam w jego oczach coś innego niż gniew – zobaczyłam smutek i bezradność.

– Boję się tam wrócić – powiedział cicho. – Boję się, że znów poczuję się nikim.

Objęłam go mocno. – Jesteś moim mężem. Jesteś ojcem naszych dzieci. Jesteś kimś ważnym.

Następnego dnia Paweł pojechał ze mną do mamy. Siedzieliśmy we trójkę przy stole w milczeniu. Mama patrzyła na niego niepewnie.

– Przepraszam cię, Pawle – powiedziała nagle drżącym głosem. – Wiem, że cię skrzywdziłam.

Paweł spuścił wzrok. – To było dawno temu… Ale boli do dziś.

Mama zaczęła płakać. Ja też płakałam. W końcu Paweł wstał i bez słowa zaczął wynosić śmieci z kuchni.

To był początek czegoś nowego – może pojednania? Ale rany są głębokie i wiem, że potrzeba czasu.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć przeszłość? Czy rodzina to zawsze wybór między lojalnością a własnym szczęściem? Co byście zrobili na moim miejscu?