Porzucony na Progu Życia: Niewidoczne Zmagania Eryka
„Dlaczego mnie zostawili?” – to pytanie zadawałem sobie każdego dnia, odkąd tylko pamiętam. Moje życie zaczęło się od porzucenia. Zaraz po narodzinach, moi rodzice zostawili mnie w szpitalu, jak niechciany bagaż. Diagnoza była bezlitosna – rzadkie schorzenie genetyczne, które wymagało stałej opieki i kosztownego leczenia. Nie mogłem zrozumieć, jak można porzucić własne dziecko, ale może nigdy nie zrozumiem.
Dorastałem w różnych domach zastępczych, a każdy z nich miał swoje zasady i swoje problemy. Pamiętam pierwszy dom, w którym zamieszkałem – stary, drewniany budynek na obrzeżach Warszawy. Pani Maria, moja pierwsza opiekunka, była surowa, ale sprawiedliwa. „Eryku, musisz być silny,” powtarzała mi każdego dnia. Ale jak być silnym, kiedy czujesz się tak bardzo samotny?
W szkole byłem zawsze tym „innym”. Dzieci nie rozumiały mojej choroby, a ja nie potrafiłem im tego wytłumaczyć. Często słyszałem szepty za plecami i widziałem ukradkowe spojrzenia. „Dlaczego on tak dziwnie chodzi?” – pytały dzieciaki na przerwach. Czułem się jak wyrzutek, ktoś, kto nigdy nie znajdzie swojego miejsca.
Pewnego dnia, kiedy miałem dziesięć lat, wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło moje życie. Była to zwykła jesienna sobota. Siedziałem na ławce w parku i patrzyłem na liście spadające z drzew. Obok mnie usiadł starszy mężczyzna. „Cześć, młody człowieku,” powiedział z uśmiechem. „Jestem Janek.” Nie wiedziałem wtedy, że Janek stanie się dla mnie kimś więcej niż tylko przypadkowym przechodniem.
Janek był emerytowanym nauczycielem matematyki i miał w sobie coś, co przyciągało ludzi. Zaczął ze mną rozmawiać o wszystkim i o niczym. Opowiadał mi o swoich podróżach po świecie i o tym, jak ważne jest, by nigdy się nie poddawać. „Życie to nieustanna walka,” mówił. „Ale to od ciebie zależy, czy wyjdziesz z niej zwycięsko.” Jego słowa zapadły mi głęboko w pamięć.
Z czasem Janek stał się dla mnie jak dziadek, którego nigdy nie miałem. Spotykaliśmy się regularnie w parku i rozmawialiśmy o wszystkim – o szkole, o moich marzeniach i lękach. To dzięki niemu zacząłem wierzyć, że mimo wszystko mogę coś osiągnąć.
Jednak życie w domu zastępczym nigdy nie było łatwe. Pani Maria zmarła nagle na zawał serca, a ja zostałem przeniesiony do kolejnej rodziny zastępczej. Tym razem trafiłem do państwa Kowalskich – ludzi zimnych i obojętnych na moje potrzeby. Czułem się tam jak intruz.
Pewnego dnia doszło do kłótni między mną a panem Kowalskim. „Nie jesteś naszym synem!” krzyczał na mnie. „Nie mamy obowiązku cię tu trzymać!” Te słowa były jak nóż wbity prosto w serce. Zrozumiałem wtedy, że muszę znaleźć własną drogę.
Zacząłem uciekać do parku coraz częściej, szukając tam ukojenia i rozmów z Jankiem. Pewnego dnia powiedział mi coś, co zmieniło moje podejście do życia: „Eryku, nie pozwól nikomu mówić ci, kim jesteś. To ty decydujesz o swoim losie.” Te słowa stały się moim mottem.
Zacząłem ciężko pracować nad sobą i swoimi umiejętnościami. Zainteresowałem się programowaniem komputerowym i spędzałem godziny przed komputerem w szkolnej bibliotece. Wiedziałem, że to może być moja szansa na lepsze życie.
Kiedy skończyłem osiemnaście lat, opuściłem system opieki zastępczej i zacząłem żyć na własną rękę. Dzięki stypendium udało mi się dostać na Politechnikę Warszawską na kierunek informatyczny. To był początek nowego rozdziału w moim życiu.
Mimo że moje życie zaczęło się od porzucenia i wielu trudności, nauczyłem się walczyć o siebie i swoje marzenia. Janek zawsze powtarzał mi: „Eryku, jesteś silniejszy niż myślisz.” I miał rację.
Teraz często zastanawiam się nad tym wszystkim, co przeszedłem. Czy gdyby moi rodzice mnie nie porzucili, moje życie wyglądałoby inaczej? Czy byłbym tą samą osobą? Może nigdy się tego nie dowiem, ale jedno jest pewne – to ja decyduję o swoim losie.